kilka słów o nas
Mam na imię Maciek (Maćko), a moja lepsza połowa to Dorota (Doti). Jesteśmy małżeństwem od ponad 30 lat. Od 2009 roku naszą największą pasją stały się podróże motocyklowe.
Dlaczego tak późno? Jest wiele powodów.
Pierwszy i najważniejszy to chyba po prostu brak czasu pomiędzy kolejnymi remontami mieszkania, a później domu, wychowywaniem dzieci, praca zawodową i można by tu jeszcze długo wymieniać.
Drugi, bardzo prozaiczny, to brak pieniędzy na taką „fanaberię” jaką był/jest motocykl. Po prostu zawsze było coś ważniejszego, potrzebniejszego. Nie oznacza to wcale, że nie „uprawialiśmy” innych aktywności. Dużo chodziliśmy po górach, żeglowaliśmy.
Jednak chęć posiadania motocykla zawsze gdzieś była obecna w mojej głowie i wspomniany już 2009 rok, był przełomowy. Wtedy to, około czerwca przyjechał do nas nasz przyjaciel Jarek (Jaros), który stwierdził, że jest na „zakręcie swojego życia” i musi je zmienić. Zdecydował się na zakup moto nie mając nawet prawa jazdy kat.A. Miesiąc po nim, my również cieszyliśmy się naszą YAMAHĄ VIRAGO 535. Jeździliśmy nią głównie „wokół komina” bo siodełko nie pozwalało Doti na dłuższe wycieczki. Po roku zmieniliśmy ją na HONDĘ SHADOW 1100ACE, którą odbyliśmy pierwszą dłuższą podróż na Suwalszczyznę i Mazury. Tak nam się to spodobało, że postanowiliśmy, że podróże na motocyklu będą naszą formą spędzania wakacji na najbliższe lata…
Odwiedzonych Państw
Przejechanych kilometrów
Kontynenty
Wspomnień
trochę historii
o naszych motocyklach
-
CZ350
„Cezetę” kupiłem jeszcze w czasach analogowych zaraz po wyjściu z wojska (nie zachowało się żadne zdjęcie). Miała tak krzywą ramę, że puszczenie kierownicy na chwilę groziło „śmiercią lub kalectwem”. Doti nie siedziała na niej nigdy, ja przejechałem nią może z 500km i sprzedałem odkładając marzenia o podróżach na bardzo, bardzo długo.
-
YAMAHA VIRAGO 535 DX
Ten motocykl spowodował, że najpierw ja a później Doti zakochaliśmy się w motocyklach na nowo. Kilkumiesięczne wertowanie portali motoryzacyjnych zakończone zostało sukcesem. „Yamaszka” została zakupiona w Kaliszu i była naszym „oczkiem w głowie”. Byliśmy na niej na kilku zlotach Forum Miłośników Yamahy Virago, jednak mimo „porażającej” pojemności silnika którą mnie na początku przerażała, do jazdy we dwoje na dłuższe dystanse nadawała się średnio. Dlatego następny motocykl, który wtedy wydawał nam się odpowiedni była…
-
HONDA SHADOW 1100 ACE
Przy okazji przedstawienia tego motocykla chciałem zauważyć, że moje dotychczasowe myślenie o jeździe na moto było w głównej mierze wizualizowane filmami EASY RIDER, HARLEY DAVIDSON I MALBORO MEN, DZIKI itd., a motocykl powinien ociekać chromami, być głośny, przykuwać uwagę a najlepiej budzić zazdrość . Honda miała prawie wszystkie te przymioty. Była w niepowtarzalnym malowaniu, miała puste wydechy, wysunięte podnóżki, szeroką kierownicę i kilka innych gadżetów mniej lub bardziej potrzebnych. Brakowało jej tylko : - przestrzeni bagażowej - wygody (wysunięte podnóżki fajnie wyglądały ale mocno dały się we znaki mojemu kręgosłupowi) - głośny wydech był fajny na zloty jednak nie można było przez niego rozmawiać przez intercom. Jednym słowem nie był to motocykl, który by spełniał nasze wymagania odnośnie wygody podróży we dwoje, dlatego kolejny motocykl to :
-
MOTO GUZZI CALIFORNIA EV TOURING
Na który, jak to zwykle bywa tez trafiłem przez przypadek. Po „Szedołce” zamarzył mi się duży cruiser Yamaha Royal Star Venture. Jednak kiedy usiadłem na niej na którymś z Moto Weteran Bazarów w Łodzi zobaczyłem na żywo jaki to „potwór”. Stwierdziłem, że jest zbyt duży dla nas. My potrzebujemy motocykla w miarę lekkiego, zwrotnego, wygodnego i pakownego. I tak trafiłem na MG California. Kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy od razu wiedziałem, że coś w sobie ma. Zacząłem wertować internet w poszukiwaniu wiadomości o nim, danych technicznych , fora. Z tego co udało mi się znaleźć wywnioskowałem, to może być motocykl dla nas i zacząłem szukać jakiś ładny egzemplarz, a ponieważ marka nie jest zbyt popularna wiedziałem, że nie będzie to proste zadanie. Byliśmy z Doti oglądać motocykle na Śląsku, w Golubiu-Dobrzyniu, gdzie poznaliśmy Pawła – speca od MG. Koniec-końców, kupiliśmy „rzut beretem” od Łodzi czyli w Pabianicach. Był taki jak chcieliśmy. Malowanie, wyposażenie, przebieg, serwis. Byliśmy przekonani, że to motocykl do końca życia aż tu nagle podczas jednej z wizyt serwisie w Golubiu Doti zobaczyła Go…
-
MOTO GUZZI NORGE (POLICE EDITION)
Jeszcze rok wcześniej gdybym jej, (Doti) zaproponował taki motek, usłyszałbym “żadnego plastiku”. A to było jak uderzenie pioruna. Zupełnie jak miłość od pierwszego wejrzenia. Motocykl został zakupiony natychmiast i teraz nasz syn Kuba cieszy się jazdą Californią a my już kolejny rok Norge i chyba tak już zostanie. Chociaż … nigdy nie mówię, nigdy